19 kwi Niechaj trwa, bum tarara
Wywiady Anna Wilczyńska
Niechaj trwa, bum tarara
Rozmowa z Agnieszką Kołczewską, perkusistką folkowo-rockową
Perkusistka, pedagog, animator kultury i kompozytorka. Jako muzyk sesyjny nagrała ponad 20 płyt. Przez wiele lat związana z Orkiestrą Św. Mikołaja. Założycielka i liderka zespołu Młode Djembe, który w tym roku obchodzi 10-lecie.
Zacznijmy od początku. W 2007 roku powstała formacja Młode Djembe…
Tak, dokładnie w kwietniu 2007 roku w wyniku moich warsztatów bębniarskich. Jest to grupa adeptów sztuki gry na bębnach i instrumentach perkusyjnych, których łączy pasja do muzyki perkusyjnej, rytmu i mistycznej magii bębnów. Nie myślałam, że przetrwamy tak długo i że zarażę ludzi moją pasją i że stworzę zwarty, fajny, godny zaufania zespół, składający się z ciekawych świata ludzi o wspaniałych i dobrych sercach, nie tylko do grania.
Jak się to dalej potoczyło?
Na początku był to skład zupełnie kobiecy – chyba z piętnaście dziewczyn, głównie studentek. Po jakimś roku doszłyśmy do wniosku, że przydałby się nam jakiś facet, bo i ciekawiej by było. No i, heh, nosić bębny miałby kto, heh… Zauważyłam w innej grupie warsztatowej dwóch dobrze zapowiadających się bębniarzy, potem jeszcze jednego i jeszcze… w końcu dołączyli do zespołu. Najpierw Kuba Banach, którego ojciec uczył się na pierwszych przeprowadzonych przeze mnie warsztatach w 1996 roku! „O zgrozo”- pomyślałam – „to już do mnie swoje dzieci przyprowadzają”. Wtedy już od 10 lat prowadziłam warsztaty – a przecież jestem taka młoda… Fajnie nawet grał, ale jakoś długo z tymi moimi wesołymi dziewczynami nie wytrzymał. Za to drugi z chłopaków, Kuba Dobosz – jak sam mówi, nazwisko zobowiązuje – został. Gra do dziś. Potem dołączył Adam Kobus – tzw. pan Profesor. Po drodze okazało się, że obaj są z IX LO, do którego i ja chodziłam. W chwilę potem zawitał do nas Tomek Szczygieł. Poza tym grali z nami jeszcze – pozwolisz, że wymienię: Katarzyna Andrzejewska, Ewa Dąbal, Anna Kur-Rydz, Sylwia Lipian, Katarzyna Marszałek, Magdalena Młodożeńca, Anna Witkowska, Katarzyna Woźniak, Janusz Woźniak, Jan Tuszewski. Z każdym z członków zespołu wiąże się inna, ciekawa historia, każdy to karta w naszej wspólnej talii.
Kiedy pojawiły się pierwsze nagrania?
W czerwcu 2011 roku nagraliśmy swoją pierwszą płytę zatytułowaną po prostu Demo 2011. Było nas wtedy w zespole 9 osób. Na krążku znalazły się rytmiczne kompozycje we własnych aranżacjach. Były to rytmy m.in.: Tumbao, Nanigo, Yeruba, Voo Doo czy AveYa. To był nasz wielki sukces i mój powód do dumy. Pierwszy z moich bębniarskich zespołów (a było ich kilka, o czym opowiem później) zarejestrował materiał rytmiczny, utwory we własnej aranżacji na profesjonalnej płycie!
Na jakich instrumentach gracie i skąd czerpiecie inspiracje?
Zespół grał i gra różnorodne rytmy, używając różnego rodzaju bębnów, głównie djembe, conga, darabuka, bongosy, jak również instrumentów perkusyjnych, takich jak: marakasy, quiro, cabaza, barcheimsy, talerze perkusyjne, cow-bell, vibra-slap, trójkąt, gwizdek afrykański. Podczas wykonywania utworów rytmicznych włączany jest śpiew – głównie obrzędowe piosenki afrykańskie.
Grupa inspiruje się perkusyjno-bębniarską muzyką afrykańską, azjatycką, kubańską, brazylijską, ale również nie stroni od muzyki rockowej, jazzowej, reggae czy folku. Armando Peraza, Alex Aqunia, Nippy Noya, Dudu Tutzi, Guema, Zaka, Salif Keita, Zakir Hussain, Trilok Gurtu, to tylko niektórzy wielcy muzycy dający nam inspiracje. Muzycy grający w Młode Djembe mają wiele inspiracji, pomysłów, pasji i determinacji twórczej. Staramy się aranżować utwory we własny, kreatywny sposób. Zawsze staramy się pokazać ludziom radość grania na bębnach, upowszechnić to zjawisko w radosny, acz profesjonalny sposób. Chcemy pokazać, że można dobrze, ciekawie i ładnie zagrać i zaśpiewać – no i bez żadnych dragów.
Czy macie wśród tych perkusjonaliów jakiś instrument przewodni?
Instrumentem przewodnim zespołu oczywiście jest bęben afrykański djembe, od którego przyjęliśmy nazwę. Djembe jest to pięknie, mistycznie, głęboko brzmiący bęben, jeden z młodszych instrumentów afrykańskich – podobno ma ok. 400 lat. Są w Afryce tysiące różnych bębnów i bębenków, conga, tombak, dunduny, bębny basowe itp. Djembe jest to jakby kielich, z drewnianą nóżką i skórzaną membraną, najczęściej wykonaną ze skóry kozy albo afrykańskiej antylopy. Skóra jest plastyczna, dobrze odbija dłonie i brzmi „koliście”. Nazwa grupy powstała w wyniku konkursu. Zespół był młody, ale nigdy nie grały w nim dzieci. Zostajemy więc nadal młodzi – duchem.
Jak ma się sprawa z najnowszymi nagraniami?
Mamy nadzieję, że następna – druga nasza płyta szybko się ukaże. Pracujemy nad repertuarem, mamy sporo nowych rytmów w nowych aranżacjach, nowe kompozycje. Potrzebujemy trochę grosza na to, może sponsora, trochę planujemy opłacić własnym sumptem. Nowy krążek zamierzamy nagrać najdalej za półtora roku. Planujemy dołączyć do bębnów kilka innych, pięknie brzmiących, rytmicznych instrumentów, np. gitarę basową, może kontrabas, być może również trąbkę…
W tym roku mija 10 lat od powstania zespołu. Jak będziecie obchodzić ten jubileusz?
Zagramy koncert jubileuszowy, 13 maja w ACK UMCS Chatka Żaka w Lublinie, z udziałem wspaniałych gości: Nolwazi Mhodi z Zimbabwe zatańczy do naszych rytmów, Piotr Klimecki, basista jazzowo-funkowy, zagra utwór przez siebie skomponowany „Afrykan Funk”. Wraz z zespołem zagramy do tego utworu specjalnie przygotowany rytm. Gitarzyści lubelscy, Zbyszek Kowalczyk i Adam Drath (z Bajmu) również pojawią się na naszym 10-leciu – zagrają cover zespołu ABC „Asfaltowe Łaki” – my będziemy grać jako perkusja. Pan Prezydent Miasta Lublin Krzysztof Żuk uświetni nasz jubileusz, honorując naszą działalność nagrodą okolicznościową. Myślę, że będzie to wspaniałe wydarzenie. A po nim – after party i jam session w klubie Opium. Ale to nie będzie pierwszy koncert w naszym roku jubileuszowym. Pierwszy występ był w lutym, podczas nowej trasy koncertowej Beaty Kozidrak „Exclusive” w CSK w Lublinie. Beata zaprosiła nas do zagrania wraz z zespołem Bajm utworu „Żal mi tamtych nocy”. To był niezły czad i wspaniałe doświadczenie dla Djembe – zagrać z taką gwiazdą.
Jak wygląda Wasz dorobek sceniczny?
Zespół zagrał już wiele znaczących koncertów w Lublinie, podczas imprez kulturalnych, takich jak „Noc Kultury” oraz podczas imprez promujących miasto, uczelnię, lokalne inicjatywy społeczne i ekologiczne, wystawy i happeningi. Wystąpiliśmy również podczas festiwali: „Z wiejskiego podwórza” w Czeremsze, „Mikołajki Folkowe” w Lublinie, jak również podczas konferencji naukowych, „Nocy Uniwersytetów” i Dni Otwartych UMCS. Graliśmy też przeróżne koncerty dla dzieci: z autyzmem, dla młodzieży i dzieci niedosłyszącej i słabosłyszącej oraz dla Hospicjum i Dziecięcego Szpitala Onkologicznego w Lublinie. W swoim scenicznym CV mamy również koncerty charytatywne, jak np. na rzecz Fundacji pomocy Afryce „Benu” (2011), dla chorego Marcinka – Klub Graffiti (2012) czy „Dla Koby” na rzecz spalonego dachu. Jak widzisz, sporo tego było, heh…
Wasz zespół od 2010 współorganizuje Festiwal Artystycznych Warsztatów Umiejętności w ACK UMCS „Chatka Żaka” w Lublinie. Jaka jest idea tej imprezy, jak ona powstała?
Jest to festiwal podsumowujący organizowany przeze mnie cykl warsztatowy, który ma na celu pomagać studentom, a nie tylko rozwijać swoje talenty i umiejętności. Co roku od 2010 staramy się zaprezentować zdobyte umiejętności na warsztatach bębniarskich, gitarowych, warsztatach śpiewu tradycyjnego czy rysunku lub malarstwa (wystawy). To niemałe wyzwanie dla młodych muzyków, którzy czasami wtedy debiutują na dużej scenie. Staramy się również pokazać gwiazdy danego stylu, aby zachęcić młodzież do zdobywania takiego właśnie mistrzostwa. Np. w ubiegłym roku był duet gitarowy – mistrzowie gitary flamenco-jazz, SuperDuo. W innych latach wystąpił zespół bębniarski Foliba, Wadasa, zespół folkowy Czeremszyna, Miąższ, zespół NATAK. Staramy się pokazać różne ciekawostki, muzyków, artystów znanych, ale też wspaniałych młodych, dobrze zapowiadających się. To ma być inspiracja dla tych, którzy chcą się rozwijać i przychodzić do nas na warsztaty.
Jesteś osobą o niespożytej energii, poza Młodymi Djembami działasz na różnych muzycznych płaszczyznach… Opowiedz o tym trochę.
Od 1992 roku jestem profesjonalnie związana ze sceną. Jak byłam mała, chciałam być piosenkarką, ale okazało się, że mam talent do rytmu, więc zostałam perkusistką – perkusjonistką, heh. Jako muzyk sesyjny grałam i śpiewałam w kilkunastu różnych zespołach, m.in.: w BBK Acoustic Sound – poezja śpiewana w rockowym stylu, przeszkadzajki, drugi głos – nagrałam z nimi kasetę „Underground”; Bongo-Lao – mój pierwszy zespół bębniarski, GONBLE – Grupa Niezależnych Bębniarzy Lubelskich; Namasepal – muzyka „juju”(dżudżu); Orkiestra Św. Mikołaja – jeden z czołowych zespołów folkowych (grałam na różnych bębnach: conga, djembe, darabuka, różnych instr. perkusyjnych, blachach, barchimsach itp., na specjalnej perkusji wymyślonej przeze mnie z ręki, śpiewałam w chórkach od 1995 do 2016 roku), nagrałam z zespołem ponad 13 CD, koncertowałam w całej Europie i na Borneo; Jahiar Group – muzyka polsko-perska, nagrałam z tym zespołem w 2001 płytę „Teheran”, byłam autorką kilku tekstów do piosenek, menadżerką oraz wokalistką (grałam na bębnach: djembe, conga, darabuka, różnych instr. perkusyjnych); Aga bum bum – zespół złożony z uczestników moich warsztatów bębniarskich; Escola!Ritmo – mój kolejny, bardziej profesjonalny zespół bębniarski; Agabum Workshop’s i Wabazaa – zespoły bębniarskie złożone z warsztatowiczów; Młode Djembe. Od 2013 r. gram na congach i instrumentach perkusyjnych w zespole Bajm, z którym dwa lata później nagrałam ich pierwsze DVD „Live Akustycznie”. Współpracowałam też z kompozytorem Rafałem Rozmusem, nagrywając muzykę perkusyjną do filmów tłumaczonych na 9 języków świata: „Tryptyk Rzymski” oraz „Tajemnice Watykanu”. Współpracowałam jako muzyk i kompozytorka z Teatrem Lalki i Aktora im. J.CH. Andersena w Lublinie przy dwóch spektaklach: „Pieśń o Rolandzie” oraz „Sindbad” wystawionych w Turcji. Współpracowałam też i grałam koncerty z zespołem folkowym Czeremszyna z Czeremchy.
Podsumowując, nagrałam ponad 20 płyt, zagrałam ponad 2000 koncertów. Zostałam odznaczona przez Prezydentów Miasta Lublin za Upowszechnianie Kultury w 2008 r. oraz z okazji 20-lecia pracy artystycznej w 2012 roku.
Gratulacje, ta lista jest naprawdę imponująca! Czy przez te lata Twojej pracy jako pedagog był jakiś warsztat, który zapadł Ci na zawsze w pamięć?
Od 20 lat było wiele różnych fajnych warsztatów. Ciekawi ludzi do mnie zawsze przychodzą, ciekawi świata, z pasją, poszukujący, odkrywający, nie bojący się wysoko mierzyć i sięgać po swoje marzenia. Na pewno pierwszy warsztat, kiedy graliśmy w tipi przed Chatką Żaka w Lublinie na Mikołajkach Folkowych w grudniu. Zimno było a my graliśmy gorące rytmy. Na pewno też warsztaty, po których stworzyłam swoje zespoły bębniarskie: Aga bum bum i Escola!Ritmo. Warsztat, gdzie byli u nas koledzy z Burkinafaso. To oni pokazali nam kilka nowych rytmów. Super było. Warsztaty, kiedy przyszła dziewczyna bez prawej ręki ale zawzięła się i grała wszystkie rytmy lewą. Był też niewidomy chłopak – super słuch miał i dokładne uderzenia. Dobry był. Warsztaty dla dzieci i młodzieży z niedosłuchem – bardzo fajne dzieciaki, chętne do grania i klaskania. Była też kiedyś cała rodzinka u mnie na warsztatach: ojciec, matka, syn i córka, heh… Warsztaty dla grupy studentów z różnych krajów Europy i Azji: Duńczyk, Turcy, Anglicy, Włosi – wszyscy pięknie grali rytm Tumbao i śpiewali przeze mnie nauczoną piosenkę afrykańską w suahili, heh… Ostatnio mi się też trafiło: przyszła dziewczyna z Zimbabwe, która tańczy i śpiewa, ale nie gra na bębnach, bo w Afryce głównie grają faceci. Pochwaliła, że super gram i że… chce się u mnie uczyć gry na djembe, heh.
Czy to prawda czy mit, że ludzie rodzą się z poczuciem rytmu?
Na pewno jedni mają wrodzone poczucie rytmu, inni muszą je wypracować i proszę mi uwierzyć, że się da. U mnie na zajęciach się da :). Od 20 lat prowadzę warsztaty bębniarskie, przez moje ręce – dosłownie, patrzyli mi na ręce, heh – przewinęło się ok. 1000 osób i może ze 4, 5 osób naprawdę zupełnie nie miało poczucia rytmu. Ale z tym powiedzeniem o słoniu, co nadepnął na ucho… to przesada. Chcieć to móc!
Co robisz, gdy np. podczas jednorazowych zajęć widać, że ktoś nie ma zupełnie poczucia rytmu?
Wszystkich staram się traktować indywidualnie, demokratycznie i z szacunkiem. Rozumiem, że ktoś może się bać na pierwszych zajęciach, mieć tremę przed grupą albo inną traumę. Nigdy nikogo nie skreślam. Staram się pomóc, wprowadzić w dobry nastrój. Powoli ćwiczymy razem. Jeśli taka osoba po 3, 4 lekcjach robi postępy – a naprawdę tak właśnie się zdarza, to super! Zostaje do końca kursu. Nikogo nigdy z zajęć nie „wyrzuciłam”. Jeśli sam ktoś zdecyduje odejść – to jest jego decyzja. Ale jeżeli wiem, że osoba nie gra najlepiej, grupa ma dodatkowy bodziec – musi grać równo pomimo gry tamtej, to już na zaawansowane – gdyby chciała się zapisać – sugeruję, że raczej nie polecam. Za to chętnie – wyzwanie! – pomęczę się indywidualnie. Miałam kilka takich osób i proszę mi wierzyć, nauczyłam je! Pamiętam, że jedna dziewczynka (chyba miała jakiś problem ze stresem – chodziła ubrana na czarno, małomówna, smutna trochę) chciała się nauczyć. Nie szło jej i już chciała się wycofać, ale poradziłam, żeby spróbowała na indywidualnych lekcjach. Przyszła, po kilkunastu godzinach grania poprawiła równość gry, zapamiętała rytmy, zaczęła się uśmiechać – sukces! No i podobno gra dalej. A opowiadała mi, że w pokoju ma czarne ściany a na suficie – czerwone i na nich powiesiła sobie te napisane przeze mnie kartki A4 z rytmami (tak od ręki je piszę, nasze nuty bębniarskie). Budziła się i od razu je miała nad głową . To jej dawało kopa do życia. Niesamowite, co? 🙂
Jakie są Twoje rady dla osób, które czują, że rytm jest ich piętą achillesową?
Po pierwsze próbować, nie bać się – pod okiem dobrego, cierpliwego nauczyciela z poczuciem humoru, heh. Do odważnych świat należy! To też moja dewiza.
Wracając do Młode Djembe, jaki jest obecny skład grupy?
Agnieszka Kołczewska – lider, założycielka; Katarzyna Dobosz (w składzie od 2007 r.), Katarzyna Denis (od 2007 r.), Jakub Dobosz (od 2008 r.), Marcin Dorożuk (od 2014 r.), Paweł Famielec (od 2014 r.), Adam Kobus (od 2010 r.), Tomasz Szczygieł (od 2009 r.). W sumie jest nas osiem osób. Z zespołem łączy mnie specyficzna więź – rozumieją mnie bez słów. Jako ich trener, daję im różne znaki podczas koncertu i na próbach. Czasami są one werbalne a czasem tylko intuicyjne. Tu mrugnę, tam krzyknę, tu pokażę ręką jakiś znak – sygnał, tam gwizdnę, a oni już wiedzą, co i jak zagrać, heh. Bardzo się lubimy i to chyba jest klucz do naszego sukcesu i długowieczności zespołu. Ja ich lubię, ufam im i szanuję ich zdanie, staram się zrozumieć i być dobrym szefem. Więc niechaj trwa, bum tarara, ten zespół nasz i póki trwasz i siłę masz, to z nami graj. Zawsze młodzi duchem – Młode Djembe!
Opowiedz proszę o ciekawostkach związanych z grupą.
Członkowie formacji dorastali w niej, kończyli studia i zaczęli się żenić, wychodzić za mąż. Powstał zwyczaj, nasza nowa „świecka” tradycja, że Młode Djembe grało na ślubach, jak i również na weselach. Pierwsze taki występ był na ślubie Doboszy: Kasi i Kuby. Potem graliśmy na weselu Tomka Szczygła z Izą. To było fajne, zaczęliśmy kawałkami z naszego repertuaru, a potem przeszliśmy do grania do tańca. Goście weselni tańczyli i śpiewali z nami! Super było. Potem na ślubie Ani Kur, obecnie Ani Rydz oraz weselu Adama Kobusa z Pauliną. Niezły czad był! Wtedy tak zagraliśmy, że orkiestrze weselnej tzw. „rura zmiękła”, heh. Akurat chora byłam i miałam ze 40 stopni gorączki, ale na koncert się ożywiłam i dałam radę! Fajne są te nasze różne występy. Dobry skład. fajni, mądrzy, inteligentni ludzie. Bardzo różnimy się charakterami, mamy różne zamiłowania, różne zawody ale w zespole dobrze się uzupełniamy.
Co jest Twoim największym sukcesem?
Wielkim moim sukcesem jest to, że odkąd prowadzę warsztaty bębniarskie – a dziś mija już 21 lat (sic!) przewinęło się przez moje ręce ok. 1000 osób, z czego ponad 50 gra profesjonalnie, w różnych zespołach, różnego rodzaju style muzyczne (od reggae, folk, przez muzykę poważną po gospel i jazz) w Polsce, a nawet za granicą. Niektórzy założyli swoje zespoły. No i ja jako swatka, he, he… Na moich zajęciach ludzie się uczyli, grali, ale również poznawali się, zaprzyjaźniali i… zakochiwali. Mam „na koncie” co najmniej 5 małżeństw (jedno w zespole) a na moją cześć nawet została nazwana dziewczynka jednej z par – Agnieszka. Strasznie to miłe i budujące. Warto było więc to robić, zaszczepiać pasję grania na bębnach, radość i naturalność, i… życie muzyką. Bębny to moja pasja i życie, scena, kontakt z ludźmi – z publicznością, „zarażanie” pasją moich wspaniałych uczniów – warsztatowiczów – jest dla mnie super doznaniem, dającym energię i radość życia, heh.